Wstałam rano, nieco jednak zaniepokojona losem moich skromnych oszczędności. Zacytuję Wam, drodzy czytelnicy, fragment artykułu z Money.pl:
Jeśli dotychczas GPW podążała mniej więcej śladami zachodnich giełd, w tym przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, to w miniony piątek polscy inwestorzy przecierali oczy ze zdumienia. Indeksy w Warszawie, Czechach i na Węgrzech leciały na łeb na szyję, a reszta parkietów delektowała się wzrostami.
Okazało się, że jesteśmy pechowcami i tracimy przez naszych sąsiadów - Węgrów, którzy borykają się z ogromnymi problemami finansowymi, a plotka głosi, że mogą powtórzyć los upadłej Islandii. Węgry to o wiele większa gospodarka niż wspomniani wyspiarze, toteż zagraniczni inwestorzy w panice zaczęli uciekać z...właśnie - rynków naszego regionu, w tym z Polski. Zagraniczne instytucje finansowe, podobnie jak nasze TFI, inwestują w całe regiony, stąd dla tamtejszych managerów tworzymy system naczyń połączonych.
Zakończenie jest jednak optymistyczne:
Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie należy się jednak odbicie. Po pierwsze dlatego, że dosyć niesłusznie zostaliśmy potraktowani w ubiegły piątek przez zagranicznych inwestorów. Parkiety w USA, jak i w Europie zakończyły tydzień optymistycznie. Amerykańskie indeksy zyskały 4 proc. - najwięcej od marca 2003 roku. Rynek międzybankowy nieco się uspokoił. W bieżącym tygodniu szykuje się również spotkanie krajów OPEC, które obetną produkcję ropy przynajmniej o milion baryłek. Zaowocuje to wzrostem cen czarnego złota, a tym samym - przynajmniej teoretycznie - pomoże naszym spółkom surowcowym.
To daje mi nadzieję, że moje 900 PLN jest bezpieczne. Pamiętacie wszystkie period dramas (typu Jane Austen i Ania z Zielonego Wzgórza): banki bankrutowały, a ludzie umierali na zawały - ale czy coś takiego może się zdarzyć dzisiaj? Nie potrafię sobie wyobrazić, proszę mi to wytłumaczyć.
Oto kolejny cytat z Money.pl (nie mogłam się powstrzymać, musiałam kliknąć na link przecierali oczy ze zdumienia w pierwzym akapicie):
Na wartości straciły wszystkie największe spółki. Przecena najbardziej uderzyła w sektor bankowy. Kursy dwóch największych rodzimych banków: Pekao i PKO BP bardzo mocno spadły o prawie 11 i 8 proc.
Ciekawe, jak tam mój bank.
W sumie prognozy są paskudne, nie wiedziałam, że jest tak źle. Co mam robić? Kryzys na Węgrzech! Ach, czemu jesteśmy tak blisko?! Wizzair lata z Goteborga do Budapesztu (hm, Wizzair w ogóle lata z Goteburga tylko do Warszawy, Gdańska i Budapesztu), może polecę pozwiedzać.
Przez ten paskudny, rozchaosiony kraj Węgry, i jeszcze te parszywe Stany, i spowolnienie leniwej Europy Zachodniej będziemy mieli mniejszy wzrost. Eh, arme Polen.
poniedziałek, 20 października 2008
niedziela, 19 października 2008
Kryzys
Ponieważ przechadzam się pomiędzy słodkimi drewnianymi domkami i czytam Architecture of Hospitals, nie mam czasu na portale informacyjne. (I ochoty też nie mam.) Jednak różne źródła donoszą, że jest KRYZYS. Ludzie w panice wycofują pieniądze z banków.
Dobrze, że nie muszę tego robić. Na jednym koncie mam niespełna 900 PLN, na drugim - 400 (słownie: minus czterysta). Ha, jestem gotowa na KRYZYS.
Dobrze, że nie muszę tego robić. Na jednym koncie mam niespełna 900 PLN, na drugim - 400 (słownie: minus czterysta). Ha, jestem gotowa na KRYZYS.
Koniec przeziębienia!
Nie wszyscy czytelnicy wiedzą: deszcz + morska bryza + rowerowe podróże na wzgórze = przeziębienie. Okres mojej rekonwalescencji kończy się właśnie dziś. Od jutra skaczę, biegam, jeżdżę jak szalona, pływam, pocę się i staję się twardą laską. Dziś byłam na spokojnym, romantycznym, słodkim od gnijących jabłek spacerze.
Szkoła podstawowa, mijam ją codziennie.

Nie bez powodu rama okienna nazwana została ramą - okno to kompozycja...

Szwedzi kochają domki z ogródkami - jak wszyscy. Ale oni mają na nie pieniądze.

Perfekcyjne. Biały płotek i te czerwone jabłuszka na drewnianych schodach.

Rower, latarenki i czerwona cegła.

Jabłonki...

Jabłuszka...

Chryzantemy...

Zagadka dnia - co to za zwierzę? Był metr ode mnie :D

Więcej zdjęć już niedługo w moich albumach picassy!!!
http://picasaweb.google.com/Czarnecka.D.E
Szkoła podstawowa, mijam ją codziennie.

Nie bez powodu rama okienna nazwana została ramą - okno to kompozycja...

Szwedzi kochają domki z ogródkami - jak wszyscy. Ale oni mają na nie pieniądze.

Perfekcyjne. Biały płotek i te czerwone jabłuszka na drewnianych schodach.

Rower, latarenki i czerwona cegła.

Jabłonki...

Jabłuszka...

Chryzantemy...

Zagadka dnia - co to za zwierzę? Był metr ode mnie :D

Więcej zdjęć już niedługo w moich albumach picassy!!!
http://picasaweb.google.com/Czarnecka.D.E
Konferencja
Ageing Society: Ble Ble Ble - w czwartek byliśmy na konferencji w kampusie Chalmers. Cały dzień, od 9.00 do 17.ileś tam. Przerwa na kawę (darmowa kawa, herbata i kanapki), lunch (zobaczycie sami, co darmowe), kolejna przerwa na kawę, koniec.
Ten pan mówił o pieluchach i nietrzymaniu moczu.

To slajdy z jedynego wykładu, który był w jakikolwiek sposób interesujący. Z całego dnia - pół godziny.

Jeśli ktoś potrafi mi wytłumaczyć ten dowcip - bardzo proszę.

A to nasz darmowy lunch.

My przy stoliku.

Anna prezentuje plastikowe trzymadełko na kieliszek :P.
Ten pan mówił o pieluchach i nietrzymaniu moczu.

To slajdy z jedynego wykładu, który był w jakikolwiek sposób interesujący. Z całego dnia - pół godziny.

Jeśli ktoś potrafi mi wytłumaczyć ten dowcip - bardzo proszę.

A to nasz darmowy lunch.

My przy stoliku.

Anna prezentuje plastikowe trzymadełko na kieliszek :P.

My, erasmusy, ciężko pracujemy...
Teraz zademonstruję na przykładzie poniższych przykładów, jak niesprawiedliwe jest życie. My, erasmusy, ciężko tutaj pracujemy i pot spływa nam z czół na modele, które rzeźbimy w twardej jak skała tekturze, tymczasem szwedzcy studenci... sami zobaczcie.
To nasz model. Nasz projekt domu starców.

To Anna i ja przy pracy (ja na zdjęciach albo niezbyt ładna, albo poruszona - i wolę to drugie:P).

Piękny?

A teraz zobaczcie, co wyprawiają ci gnuśni Szwedzi!

Zdaje się, że budują wielkiego słonia z wikliny! A potem oglądają go ze wszystkich stron, włażą do środka i trącają trąbę.

Chcę, by ten człowiek był moim nauczycielem.

Ale ładne.

To nasz model. Nasz projekt domu starców.

To Anna i ja przy pracy (ja na zdjęciach albo niezbyt ładna, albo poruszona - i wolę to drugie:P).

Piękny?

A teraz zobaczcie, co wyprawiają ci gnuśni Szwedzi!

Zdaje się, że budują wielkiego słonia z wikliny! A potem oglądają go ze wszystkich stron, włażą do środka i trącają trąbę.

Chcę, by ten człowiek był moim nauczycielem.

Ale ładne.


piątek, 17 października 2008
Gdzie jest słońce?!
Co za opcja. Dzisiejszego poranka widziałam już księżyc (tuż przed moim oknem!), ale słońca jeszcze nie widziałam...
Kurde, właściwie to wciąż widzę księżyc - naprzeciw swojego okna, dokładnie nad Johaneberg. Hm, gdzie jest słońce? Chmury jaśnieją, jakieś rokokowe obłoczyska tłoczą się nad horyzontem, w swej różowości wyłaniają się z lasów Molndal. Uh.
Piję kawę, i odprężam się - jako że jestem strasznie zmęczona, ponieważ na moich wakacjach za długo wczoraj posiedziałam na konferencji Ageing Society: Ble Ble Ble i byłam zbyt zmachana na cokolwiek konstruktywnego... więc zaczęłam oglądać film. To był "Malowany welon"... a potem nie mogłam spać do 00.30... Taki piękny film, tak się wzruszyłam, a jeszcze główny bohater był taki przystojny i umarł.
Kurde, właściwie to wciąż widzę księżyc - naprzeciw swojego okna, dokładnie nad Johaneberg. Hm, gdzie jest słońce? Chmury jaśnieją, jakieś rokokowe obłoczyska tłoczą się nad horyzontem, w swej różowości wyłaniają się z lasów Molndal. Uh.
Piję kawę, i odprężam się - jako że jestem strasznie zmęczona, ponieważ na moich wakacjach za długo wczoraj posiedziałam na konferencji Ageing Society: Ble Ble Ble i byłam zbyt zmachana na cokolwiek konstruktywnego... więc zaczęłam oglądać film. To był "Malowany welon"... a potem nie mogłam spać do 00.30... Taki piękny film, tak się wzruszyłam, a jeszcze główny bohater był taki przystojny i umarł.
środa, 15 października 2008
Design work in the studio
Gdybym miała zaprojektować pokój do pracy dla studentów architektury... zamieściłabym, co następuje:
1. Wielki kosz na śmieci.
2. Wielką zmiotkę i szczotkę.
3. Stoły, stoły, ale nie za wielkie.
4. Lampy mocne i z mnóstwem przegubów.
5. Krzesła do pracy biurowej, koniecznie na kółkach (bo studenci architektury lubią się ścigać).
6. Szuflady na pierdoły.
7. Półki na większe pierdoły.
8. Tablice do przypinania i wieszania pierdół.
9. Tablice do pisania pierdół.
10. Stolik z ekspresem do kawy i czajnikiem elektrycznym - najlepiej w ogóle całą kuchnię i kanapę.
Dziś po raz pierwszy pracowałyśmy w swoim studio CAŁY DZIEŃ (od 9.00 do 17.30, uf, uf), więc mogę oceniać niedostatki, zalety i inne.
1. Mamy swoje stoliki, póki co wygodne. Mamy swoje półki i szuflady zamykane na kłódeczki (kłódeczki musimy kupić).
2. Z powodzeniem recyclingujemy papiery, kartony, magazyny, piani i styropiany, nitki i włóczki, szpilki i pineski - wszystko to jest cudownie blisko nas, w niezmierzonych ilościach i niekontrolowane przez nikogo.
3. Atmosfera pracy - nasze studio ma pomieścić nas dwadzieścioro dwoje - na to jest o wiele za małe, ale nie wszyscy są tacy pilni, jak my, a za to zawsze ktoś się kręci.
4. Ponieważ zawsze ktoś się kręci, nie jest zbyt cicho.
5. Mamy okno.
6. Ale wychodzi na zadaszony dziedziniec, nie otwiera się.
7. Jest nieco duszno.
8. Są komputery.
9. Ale tylko 3.
10. Ale jest dużo gniazdek i można pracować na własnych cudownych laptopach!
11. Nie ma zmiotki i szczotki.
12. Jest gigantyczny kosz na śmieci.
13. Jest tablica do pisania.
14. Nie ma tablicy do przypinania.
15. NIE MA CZAJNIKA ELEKTRYCZNEGO ani KANAPY
16. Jest ekspres do kawy, ale chyba nie działa. Wygląda bardzo niekompletnie i nikt go nie używa.
17. Więc właściwe jakby nie było ekspresu do kawy.
Cały dzień rozmyślałyśmy nad naszymi domkami dla starszych ludzi. Ach, ustaliłyśmy nieco szczegółów, ale to bardzo ciężkie, kiedy pracuje się w trzyosobowej grupie - ale dobrze dla mnie, poćwiczę. Czasem mam ochotę krzyczeń "Aaaaa będzie tak, jak ja chcę i koniec!", bo zdaje mi się, że jestem najmądrzejsza - ale nie jestem, jak ogólnie wiadomo. W sumie - z dziewczynami pracuje mi się dużo lepiej niż np. z ludźmi na warsztatach OSSA w zeszłym roku. Czy to ja się rozwijam, czy świat staje się lepszy?
Mamy dwie działki, wiemy, jak chcemy je połączyć, zdecydowałyśmy mniej więcej o charakterze zabudowy i rozmieszczeniu funkcji, ale to początek, och to początek przez wielkie P i resztę liter też...
Jejku, jakie życie jest ciężkie! Gdzie mój erasmusowy żywot między nocnym klubem i kocykiem w parku? ... hm, to mi przypomina, że pada :D.
Mieliśmy też niesłychanie ciekawy wykład o... hm, metodach pracy nad skomplikowanymi projektami: wymianie doświadczeń i informacji o potrzebach między projektantami, zarządzającymi i użytkownikami obiektu od samego początku procesu projektowego, czyli formułowaniu programu. Uh, te zabawy klockami :D.
A oto my, tj. głównie ja, przy pracy - zdjęcia Anne:

1. Wielki kosz na śmieci.
2. Wielką zmiotkę i szczotkę.
3. Stoły, stoły, ale nie za wielkie.
4. Lampy mocne i z mnóstwem przegubów.
5. Krzesła do pracy biurowej, koniecznie na kółkach (bo studenci architektury lubią się ścigać).
6. Szuflady na pierdoły.
7. Półki na większe pierdoły.
8. Tablice do przypinania i wieszania pierdół.
9. Tablice do pisania pierdół.
10. Stolik z ekspresem do kawy i czajnikiem elektrycznym - najlepiej w ogóle całą kuchnię i kanapę.
Dziś po raz pierwszy pracowałyśmy w swoim studio CAŁY DZIEŃ (od 9.00 do 17.30, uf, uf), więc mogę oceniać niedostatki, zalety i inne.
1. Mamy swoje stoliki, póki co wygodne. Mamy swoje półki i szuflady zamykane na kłódeczki (kłódeczki musimy kupić).
2. Z powodzeniem recyclingujemy papiery, kartony, magazyny, piani i styropiany, nitki i włóczki, szpilki i pineski - wszystko to jest cudownie blisko nas, w niezmierzonych ilościach i niekontrolowane przez nikogo.
3. Atmosfera pracy - nasze studio ma pomieścić nas dwadzieścioro dwoje - na to jest o wiele za małe, ale nie wszyscy są tacy pilni, jak my, a za to zawsze ktoś się kręci.
4. Ponieważ zawsze ktoś się kręci, nie jest zbyt cicho.
5. Mamy okno.
6. Ale wychodzi na zadaszony dziedziniec, nie otwiera się.
7. Jest nieco duszno.
8. Są komputery.
9. Ale tylko 3.
10. Ale jest dużo gniazdek i można pracować na własnych cudownych laptopach!
11. Nie ma zmiotki i szczotki.
12. Jest gigantyczny kosz na śmieci.
13. Jest tablica do pisania.
14. Nie ma tablicy do przypinania.
15. NIE MA CZAJNIKA ELEKTRYCZNEGO ani KANAPY
16. Jest ekspres do kawy, ale chyba nie działa. Wygląda bardzo niekompletnie i nikt go nie używa.
17. Więc właściwe jakby nie było ekspresu do kawy.
Cały dzień rozmyślałyśmy nad naszymi domkami dla starszych ludzi. Ach, ustaliłyśmy nieco szczegółów, ale to bardzo ciężkie, kiedy pracuje się w trzyosobowej grupie - ale dobrze dla mnie, poćwiczę. Czasem mam ochotę krzyczeń "Aaaaa będzie tak, jak ja chcę i koniec!", bo zdaje mi się, że jestem najmądrzejsza - ale nie jestem, jak ogólnie wiadomo. W sumie - z dziewczynami pracuje mi się dużo lepiej niż np. z ludźmi na warsztatach OSSA w zeszłym roku. Czy to ja się rozwijam, czy świat staje się lepszy?
Mamy dwie działki, wiemy, jak chcemy je połączyć, zdecydowałyśmy mniej więcej o charakterze zabudowy i rozmieszczeniu funkcji, ale to początek, och to początek przez wielkie P i resztę liter też...
Jejku, jakie życie jest ciężkie! Gdzie mój erasmusowy żywot między nocnym klubem i kocykiem w parku? ... hm, to mi przypomina, że pada :D.
Mieliśmy też niesłychanie ciekawy wykład o... hm, metodach pracy nad skomplikowanymi projektami: wymianie doświadczeń i informacji o potrzebach między projektantami, zarządzającymi i użytkownikami obiektu od samego początku procesu projektowego, czyli formułowaniu programu. Uh, te zabawy klockami :D.
A oto my, tj. głównie ja, przy pracy - zdjęcia Anne:
Subskrybuj:
Posty (Atom)