wtorek, 31 stycznia 2012

Specjalnie dla Pimpa

Ponieważ zdaję się faworyzować niektórych czytelników (Martę) i rozpieszczam ich małymi kotkami , specjalnie dla fanów roweru (czyli Marty i INNYCH) trochę wspomnień i przypomnienie, po co żyjemy. Pamiętacie jeszcze te czasy?


Teraz tylko musimy się zorganizować na Wielkanoc.

H2O

Sana namówiła mnie na wspólne ćwiczenia w swojej wypasionej siłowni. Codziennie zmieniają kwiaty w przebieralni, więc nie mogłam się powstrzymać.
Sana lubi wstawać wcześnie, a ponadto jest bardzo obowiązkowa i zorganizowana. Na 9 rano planowała być w szkole i wraz z Aleksandrą ciężko pracować. Wybrałyśmy wodny aerobik o 7 rano.
Wstałam dziś o 5.15. Możecie sobie wyobrazić, jaka była pierwsza rzecz, jaką dziś sobie powiedziałam. Do tego jest mróz i przed wschodem słońca było pioruńsko zimno. Ale Danuty nie rezygnują.
Przeżycie było warte cierpień. Basen jest zlokalizowany w secesyjnym budynku z początku XX wieku. Stare kafle, malowidła, kamienne okładziny. Do tego wszędzie wiklinowe fotele i, rzeczywiście, kwiaty. Sana mówi, że kupiła karnet w tak luksusowej siłowni, żeby się zachęcić, bo inaczej by się nie zmobilizowała.
Okazało się, że nasze H2O nie było jakimś pitu pitu dla staruszek (jak myślałyśmy), było naprawdę cieżko i, szczerze powiedziawszy, większość pań radziła sobie lepiej niż my. Ale nic nie szkodzi, bardzo dobrze się bawiłyśmy, słona woda i porcja wesołej muzyczki z rana bardzo nas pobudziły.
A potem... ŚNIADANKO! W promocji 2 za 1 objadłyśmy się pysznościami jak szalone. Hm :)


Niestety. Potem byłam tak śpiąca, że przespałam prawie 6 godzin w ciągu dnia (miałam się zdrzemnąć godzinkę, ale chyba nie usłyszałam budzika - w każdym razie musiał być jakiś ważny powód). Skutek był taki, że prawie nic dziś nie zrobiłam i mam wyrzuty sumienia, które planuję przespać. Jutro zabieram się do ciężkiej pracy.
Z drugiej strony bez przesady, prawda? Zycie to nie tylko praca, to też spanie.
Na dobry dzień:

niedziela, 29 stycznia 2012

???

Pragnę zwrócić uwagę, iż nikt nie interesuje się postami opisującymi moje normalne prawdziwe życie w Szwecji. Wszyscy podniecają się małymi kotkami. Czy to oznacza, że
a) małe kotki są ciekawsze niż życie Danuty
b) małe kotki są ciekawsze niż życie Danuty
czy może
c) małe kotki są ciekawsze niż życie Danuty?

Ciekawe, co?

czwartek, 26 stycznia 2012

Z serii "Jak opiekować się kotem"

Bardzo ważne jest także okazywanie zainteresowania kotu, głaskania go przy każdej okazji, wylewne witanie się po powrocie do domu - żeby zwierzak wiedział że jest kochany i potrzebny.
Aktywny, wybawiony, szczęśliwy kot - ma wszelkie szanse na to że zachowa sprawność do końca życia.

źródło: http://kocia_stronka.republika.pl/dbanie_o_wage_kota.html


A teraz trzeba zastąpić słowa "kot" i "zwierzak" słowem "kobieta".

Może napiszę pracę magisterską o motywie małego kotka w architekturze doby modernizmu.

Co jest na fali - z dedykacją specjalną dla Marty - czyli aby zdobyć serce kobiety...

Ogłaszam dwa plebiscytki:
1) na zestaw cech idealnego mężczyzny
2) na największe głupoty, jakie można robić zamiast zajmowania się robieniem pracy magisterskiej.

Dobrze, zacznijmy od pierwszego:

powinien mieć niebieskie oczy...
... albo generalnie powinien mieć oczy...


nie może mieć kóz w nosie...

musi się wystarczająco często myć


to to sama nie wiem


musi mieć gęste futro na głowie


musi być waleczny jak lew i umieć uderzyć poniżej pasa


musi być tak słodki, żeby niewiasty mdlały na sam widok i żeby tylko lesbijki były przytomne w jego obecności


...


nie może dać się przytrzasnąć drzwiami


i przede wszystkim:


A drugi plebiscyt:

1. wyszukiwanie zdjęć małych kotków.

Spotkanie z Lennartem poszło świetnie, zostałam zarzucona jakimiś dokumentami po szwedzku, są w nich obrazki i jest dobrze, ale i tak musiałam odreagować stres małymi kotkami.

Śnieg i nowy semestr

Zaczniemy od mojego poświątecznego powrotu do Gote. Pięć dni wytężałyśmy z Ivaną siły, by oddać nasze cudo w komplecie, a ja wysiliłam się na tyle, że w piątek po prezentacji zachorowałam. Nie świętowałam więc oddania (jak wiadomo, jest to każdorazowo bardzo radosne wydarzenie dla inżyniera), leżałam w łóżku i oglądałam głupie komedie romantyczne.
Oto nasze maleństwo:


W poniedziałek 16.01 rozpoczął się nowy semestr i jego pierwsze dni też spędziłam w domu, rozmyślając intensywnie nad istotą projektu dyplomowego. W końcu wymyśliłam, uzyskałam podpis mojego promotora Petera, złożyłam wszystkie dokumenty itd. no i leniwie zaczęłam.
Razem z Sirinpat, Anną Marią i Youchen byłyśmy na wystawie Fridy Kahlo i Diego Rivery, z tej okazji też udało mi się wreszcie zobaczyć film o niej. Oczywiście największe wrażenie zrobiła na nas wystawa jakiejś głupawej sztuki współczesnej:



W poniedziałek świętowaliśmy chiński nowy rok, jak wiadomo, każdy powód jest dobry. Lepiliśmy też chińskie pierogi, które właściwe są takie same, jak polskie, tylko z surowym farszem. Gotuje się je dość długo i z wody robi się coś w stylu bulionu, który później się wypija. Oczywiście zjadłam i za dużo i musiałam spędzić wieczór leżąc i trzymając się za brzuch.
Ten tydzień upływa, generalnie, pod znakiem tłumaczenia dokumentów planistycznych dla potrzeb mojej pr mgr. Dziś spotykam się z Lennartem, który jest kierownikiem projektu rozbudowy szpitala Sahlgrenska, a tego tematu dotyczy moja praca. Po rozmowie z nim mam nadzieję wiedzieć wszystko i mieć dużą część materiałów.
Poza tym niewiele się dzieje, oczywiście dobrze bawimy się w soboty, odpoczywamy w niedzielne poranki, wszystko toczy się spokojnie. Planuję następny pobyt w PL, ale do tego muszę ustalić terminy spotkań z Lennartem i Peterem.
Mamy też śnieg i ostatnio nie pada, więc jest dobrze :)
Widok z okna:


Mój biedny zapadany rumak: