niedziela, 26 kwietnia 2009

Wiosna

Po ponad miesiącu nieobecności melduję, że:

1. Drugiego kwietnia odbyliśmy study trip po okolicach Goteborga. Zwiedzaliśmy najnowsze projekty mieszkaniowe w okolicy!! Teraz muszę odwiedzić Rotterdam, Amsterdam i Hagę na własną rękę.

Rozpoczęłyśmy też z Anną sezon wycieczkowy (na razie po okolicy - wokół goteborskich jezior) - oto Anna na swym rumaku:



Tu pamiątka z mojej samotnej wyprawy do Havas:



2. Byłam w domu przez dwa tygodnie, ale niewiele zrobiłam i niewielu ludzi uraczyłam swoim towarzystwem, gdyż z chwilą stąpnięcia na Polskiej Ziemi wpadłam w ramiona Janeczka, z których trudno było się wyrwać. Tak rozsłodzona...

3. Wróciłam do Gotreborga by sfinalizować projekt z mieszkaniówki. Przez tydzień nie wychodziłam i w trybie kilkunastogodzinnym produkowałam rysunki, 3D i plansze. W czwartek i piątek zaprezentowałyśmy nasze dzieło, nie było źle. Jak cudownie jest oddać projekt.

4. Zaczyna się trzeci projekt, konkursy architektoniczne. Zadaniem naszym jest zrobienie projektu na jakiś konkurs. Wszyscy cieszą się na wakacje.

5. Wczoraj byłyśmy na koncercie chóru Chalmersa (Anna i Luisa w roli głównej :P) pt. "Krzyk wiosny". I rzeczywiście, wiosna jest wszędzie, słonko grzeje lepiej niż w Warszawie, mnóstwo żonkili, trawniki nabite tulipanami, sypie się kwiecie z drzew owocowych. Siub siub siubab.

Scena:



6. Kupiłam bilet do domu. To już naprawdę koniec... Wracam 3 czerwca, ok. 9.30 stanę na płycie lotniska i powiezie mnie różowy autobus do odrapanego wejścia na Terminal 1 (niektórzy mieli zapewne okazję obejrzeć wychylającą się spod paneli ściennych wełnę mineralną).

Poza tym jedziemy do Oslo za dwa tygodnie. Potem dziewczyny organizują wielką wyprawę samochodową po Szwecji i Norwegii. Trochę żałuję, że nie mogę pojechać... ale wtedy będę już w słodkich ramionach Janeczka... albo w Rzymie, albo w Tatrach, albo gdzieś indziej, gdzie na pewno nie będę żałować, że nie siedzę całymi dniami w samochodzie pożerającym kolejne kilometry norweskich autostrad.