poniedziałek, 13 października 2008

International Dinner

A w niedzielę znów gotowałyśmy - tym razem u Anne z Niemiec. Danie główne: solanka. Anne twierdzi, że to z gruntu niemieckie i każda rodzina we wschodnich Niemczech je to co najmniej trzy razy do roku. Jednak internet głosi co innego - to rosyjska zupa, znana także na Ukrainie, Białorusi, i terenach przez Rosjan okupowanych (prócz Polski, bo my mamy wystarczająco dużo własnych i pyszniejszych). Popularność solanka zawdzięcza prostemu faktowi: można ją zrobić ze wszystkiego, co zostało z tygodnia, dodać pomidorów, mnóstwo pieprzu - i jakoś smakuje. W naszej zupie wylądował litr keczupu (zamiast pomidorów) i wszyscy byli zachwyceni. Osobiście - chyba wyczuwam wpływ szatana w tej potrawie.
Na deser sałatka owocowa z czekoladą.

Gdzie się podziały... ?

Patrzcie, co znalazłam na karcie SD w moim aparacie.





Jarzębinka Sorbus aucuparia L. (to L od Linneusza - występuje w Szwecji na 100-koronowych banknotach) i dąb szypułkowy (Quercus robur L.) prosto z Kotliny Kłodzkiej; pod dębem przysiadła drobnica polskiej architektury sakralnej.

PRZYSZŁY DESZCZE

1. Stało się. PRZYSZŁY DESZCZE. Pada i pada, w związku z tym rozchorowałam się. I tak choruję i choruję, jem witaminę C, nie mogę spać, łóżko moje skrzypi, nikt nie chce do mnie przyjechać.

2. Jest źle - jestem ignorantką. Uh, uh, może gorzej, ale do niedawna nie wiedziałam o Złotym Lwie (http://www.labiennale.art.pl/).

I kim jest w ogóle Barbara Bielecka? Googluję i googluję, nic nie mogę znaleźć. Hm, tajemnicza sprawa.

3. Klocki drewniane o module 2x4 z fikuśnymi wypustkami wymyślił duński carpenter w roku 1932. W roku 1934 nazwał je LEGO (z łac. składać, z duńskiego "leg godt" = baw się dobrze). W 1947 roku przeszli na plastik.
"Gwiezdne Wojny" natomiast to dziecko szalonych lat 70-tych i G. Lucasa.

http://pl.youtube.com/watch?v=1JuTZsyjuqM&feature=user

No nie mogę.

4. W czwartek znów wizytowaliśmy szpitale i domy starców. Gdzie najlepiej być emerytem?

Szpital w Molndal.



Dom starców w Goteborgu - balkon.



Dom starców - pomieszczenie do użytku ogólnego.

wtorek, 7 października 2008

B jak Bardzo zmęczona?

Czy Napoleonowi też mówili, że wygląda na bardzo zmeczonego?

B jak Brian

Od godzinki jestem na nogach, Antonius w kuchni pyta, czy też mam na 8. Kiedy mówię, że nie, że na 9, to patrzy, jakby czegoś nie zrozumiał, a potem pstryk! - czy ja codziennie tak wstaję? Skromnie mówię, że nie, ale dziś akurat mam coś do przeczytania na zajęcia.

Dla niezorientowanych - to właśnie jest Brian.



Ah, zło czyha, trzymam brianowskie metody w konspiracji - Napoleona słońce nigdy nie zastało w łóżku! Około 7 niebo zaczyna szarzeć, ale ciemności rozjaśnia mi niemieckie słownictwo. Moc, czuję moc, aczkolwiek muszę się do tego posiłkować kawą.

poniedziałek, 6 października 2008

International Dinner

Dziś gotowałyśmy u Anny z Barcelony. W cukinii i kabaczku zapiekane mięsko, ser i warzywa. Na deser kanelbulle - szwedzki przysmak. To taka mała słodka bułeczka, obecna wszędzie. Gdyby dodać częstotliwość występowania pączków, drożdżówek z makiem i budyniem w Polsce - to właśnie znaczy wszędzie. Wnioskuję, że mamy bogatsze piekarnicze tradycje i większą różnorodność wypieków.


Uf, upiekłyśmy zbyt wiele. A potem zjadłyśmy zbyt wiele. Uf, uf. A tak wygląda kanelbulle:

niedziela, 5 października 2008

Stockholm!!!

W piątek byliśmy w Stockholmie! Ktokolwiek mnie spotyka, pyta: jak było? co widzieliście? czy dobrze się bawiliście?

Dobrze się bawiliśmy! Dużo widzieliśmy! Było ciekawie! Ale czy był to Stockholm?
Wyjeżdżałam z domu, gdy słońce wschodziło, wracałam już po ciemku. Pociągiem do Karolinska Hospital pod miastem. Wysiedliśmy z pociągu, weszliśmy po schodach, byliśmy już na miejscu.

Karolinska to wielki kompleks składający się ze szpitala, uniwersytetu medycznego i instytutu naukowego (to ten, który przyznaje nagrody nobla w dziedzinie medycyny). Wszystko to w samym środku niczego (dokładniej, lasu). Ot, nasza wizyta w Stockholmie!


Sam budynek ponoć bardzo dobrze spełnia swoją funkcję, oceniany jest jako zadowalająco elastyczny, poddaje się ciągłym zmianom od lat 70, kiedy to został wybudowany. Jednak projektowany był pod inne standardy, co sprawia, że nie jest lubiany wśród personelu.

Sama bryła to wielka, smutna kupa betonu, popruta wąskimi oknami. Brutalistyczne w wyrazie dzieło nie napawa pacjentów optymizmem i męczy gości. Mieliśmy wrażenie, że cały dzień spędziliśmy w pomieszczeniach bez okien, dusznych; oczy bolały nas od sztucznego światła. Tak to architektura męczy swych użytkowników.

Spotkaliśmy się też z architektem z organizacji zarządzającej szpitalem. Miał nas wprowadzić w tajniki projektu. Stwierdził, że nie lubi tego budynku. Było to w wielkiej opozycji do podniecenia naszego prowadzącego, Petera, który do zadania, jakie przed nami stawia, podchodzi z wielkim entuzjazmem (na razie, największym ze wszystkich naszych małych entuzjaźmików).

Zadaniem grupy projektującej szpital jest dodanie jednego skrzydła do już istniejacej struktury. Bardzo ciekawe, nawet zastanawiałam się, czy jednak nie podjąć wyzwania - ale młodość i niechęć do siedzenia przed kompem po nocach, zwyciężyły.