Nie jest tak, że ciągle pada. Dziś np. jeszcze nie padało.
Byłam w studio od 9 do 12.15, potem na lunchu u Katrin, która wróciła z Drezna i postanowiła ugotować coś dla mnie i Anny. Przy posiłku zastanawiałyśmy się, czy Ostkupan jest bardzo nordycki, a jeśli tak - to dlaczego? Czy zrobili nam tu pranie mózgu, czy naprawdę jest to zajmujący temat? Tymczasem na niebie chmury grały jakiś niesamowity spektakl, ale - uwaga - było widać tę gwiazdę, która dostarcza Ziemi energii, więc zapadł werdykt: pogoda jest dobra. Jeśli pogoda jest dobra, to trzeba spędzać czas na świeżym powietrzu.
Więc poszłyśmy biegać, ja i Anna. Katrin czuje się zbyt powolna i mówi, że potrenuje sama (ale nie trenuje, jak na razie). Obiegłyśmy jezioro Dejla, słońce malowało naszą błotnistą drogę na złoto. Jesień w Goteborgu potrafi być piękna.
Wybierając uniwersytet na erasmusa miałam pewne obawy przed miastem nadmorskim. Już *** więcej, naprawdę. (*** to co coś w stylu nigdy, ale lepiej nigdy nie mówić nigdy; jak wiadomo w życiu trzeba być ostrożnym, a niektórzy powiedzieliby nawet stay allert in the mountains).
czwartek, 13 listopada 2008
środa, 12 listopada 2008
Rozmiękam i przemakam
Ja wam napiszę, co u mnie, a wy, Drodzy Czytelnicy, zgadniecie, jak się czuję.
Dzieje się, co następuje:
1. Po powrocie ze Stockholmu nie mogę dojść ze sobą do ładu - mam wrażenie, że nic nie robię, siedzę i oglądam głupawe filmy, a jeśli nawet plączę się po wydziale, to bezowocnie, nieproduktywnie; zabijam tylko czasu wykonując masę zbędnych, pustych czynności.
2. Dostałam wiadomość z Citibanku, że jest jakiś problem z moim przelewem zagranicznym. Czyżbym nie zapłaciła za mieszkanie, ponieważ coś w systemie zawiodło? (Tak na marginesie: ktoś powinien z tym bankiem zrobić porządek, to tak dalej być nie może. Za każdym razem, kiedy mam z nimi styczność, coś się we mnie przewraca. Rozważam rezygnację ze współpracy. Chaos to najlżejsze z określeń, jakie można zastosować w ich przypadku. Gdzie jest mój rycerz na białym, na jakimkolwiek koniu?)
3. Deszcz + jogging. Zgadujcie, kto jest twardszy - ja czy pogoda? Pogoda. Morska bryza. Siub siub siubab, siedzę sobie teraz w moim pokoiku zamiast się usportowić. Jutro też ma padać, ale mniej:D.
4. Przystojni chłopcy. Są wszędzie. Nawet nie skomentuję.
5. Praca pisemna na Nodric Architecture. Nie wiem, czy jest coś takiego jak nordic archritecture, nie mam pojęcia, czy ma jakieś specjalne cechy. Nie mam siły pisać - siadam do komputera z zamiarem rozpoczęcia... i nagle przypomina mi się, że powinnam pozmywać. Wiecie, jak to jest.
6. International Dinner u mnie po raz wtóry. Zaprosiłyśmy Jorisa z Delf, przygotowałyśmy kluski śląskie, ciasto marchewkowe, podałam też biały ser z chrupiącymi bułeczkami i tiki-taki, krówki, michałki. Piliśmy grzane wino i niegrzane też. Było bardzo wesoło, przynajmniej dla dziewcząt - nie wiem, na ile dobrze bawił się Joris. Zaprosił nas na urodziny (ale kto robi urodziny w środku tygodnia?).
Kluski śląskie były rozgotowaną paciają - ale o smaku klusek śląskich. Wszyscy goście grzecznie pałaszowali - zawsze zapraszam osoby nienagannie wychowane, które, choćby dziegciu im podać, okiem nie mrugnął i zmiotą wszystko z talerzy, a jeszcze pochwalą. To nadaje nowych odcieni pytaniom o istotę dobrej kuchni - może nie od samych potraw to zależy, a od jedzących i metod jedzenia.
7. Kino i urodziny. No właśnie. Urodziny Jorisa, które są dziś o 21, albo kino z Hiszpanami o 20.45. Widzicie, jakie dylematy. Jak tu nie popadać w melancholię? (Popadać to dobre słowo, zwłaszcza w tym mieście.) Hiszpanie są weseli i rezolutni, a Moquel powiedział mi dziś, że mam piękne włosy, co oczywiście nic nie znaczy. Ale jednak urodziny to urodziny... a tam jest mnóstwo przemądrych studentów z Unitechu... i to sami chłopcy...
8. Nie mam miejsca na dysku. Potrzebny mi dysk zewnętrzny, ale w Szwecji nie jest tanio, jak wiecie. Poczekam do świąt.
9. Jak sobie pomyślę, że niektórzy Stali Czytelnicy byli ostatnio w górach, a ja przesiedziałam weekend na tyłku, patrząc jak krople deszczu, jedna z drugą, rozbryzgują się na mojej szybie, mam ochotę płakać. Zmieniam się w rozmokły worek ziemniaków.
10. Nie mam siły. Nie wiem, co zrobić, żeby mieć.
Pozdro dla wszystkich aktywnych umysłowo i fizycznie!
Dzieje się, co następuje:
1. Po powrocie ze Stockholmu nie mogę dojść ze sobą do ładu - mam wrażenie, że nic nie robię, siedzę i oglądam głupawe filmy, a jeśli nawet plączę się po wydziale, to bezowocnie, nieproduktywnie; zabijam tylko czasu wykonując masę zbędnych, pustych czynności.
2. Dostałam wiadomość z Citibanku, że jest jakiś problem z moim przelewem zagranicznym. Czyżbym nie zapłaciła za mieszkanie, ponieważ coś w systemie zawiodło? (Tak na marginesie: ktoś powinien z tym bankiem zrobić porządek, to tak dalej być nie może. Za każdym razem, kiedy mam z nimi styczność, coś się we mnie przewraca. Rozważam rezygnację ze współpracy. Chaos to najlżejsze z określeń, jakie można zastosować w ich przypadku. Gdzie jest mój rycerz na białym, na jakimkolwiek koniu?)
3. Deszcz + jogging. Zgadujcie, kto jest twardszy - ja czy pogoda? Pogoda. Morska bryza. Siub siub siubab, siedzę sobie teraz w moim pokoiku zamiast się usportowić. Jutro też ma padać, ale mniej:D.
4. Przystojni chłopcy. Są wszędzie. Nawet nie skomentuję.
5. Praca pisemna na Nodric Architecture. Nie wiem, czy jest coś takiego jak nordic archritecture, nie mam pojęcia, czy ma jakieś specjalne cechy. Nie mam siły pisać - siadam do komputera z zamiarem rozpoczęcia... i nagle przypomina mi się, że powinnam pozmywać. Wiecie, jak to jest.
6. International Dinner u mnie po raz wtóry. Zaprosiłyśmy Jorisa z Delf, przygotowałyśmy kluski śląskie, ciasto marchewkowe, podałam też biały ser z chrupiącymi bułeczkami i tiki-taki, krówki, michałki. Piliśmy grzane wino i niegrzane też. Było bardzo wesoło, przynajmniej dla dziewcząt - nie wiem, na ile dobrze bawił się Joris. Zaprosił nas na urodziny (ale kto robi urodziny w środku tygodnia?).
Kluski śląskie były rozgotowaną paciają - ale o smaku klusek śląskich. Wszyscy goście grzecznie pałaszowali - zawsze zapraszam osoby nienagannie wychowane, które, choćby dziegciu im podać, okiem nie mrugnął i zmiotą wszystko z talerzy, a jeszcze pochwalą. To nadaje nowych odcieni pytaniom o istotę dobrej kuchni - może nie od samych potraw to zależy, a od jedzących i metod jedzenia.
7. Kino i urodziny. No właśnie. Urodziny Jorisa, które są dziś o 21, albo kino z Hiszpanami o 20.45. Widzicie, jakie dylematy. Jak tu nie popadać w melancholię? (Popadać to dobre słowo, zwłaszcza w tym mieście.) Hiszpanie są weseli i rezolutni, a Moquel powiedział mi dziś, że mam piękne włosy, co oczywiście nic nie znaczy. Ale jednak urodziny to urodziny... a tam jest mnóstwo przemądrych studentów z Unitechu... i to sami chłopcy...
8. Nie mam miejsca na dysku. Potrzebny mi dysk zewnętrzny, ale w Szwecji nie jest tanio, jak wiecie. Poczekam do świąt.
9. Jak sobie pomyślę, że niektórzy Stali Czytelnicy byli ostatnio w górach, a ja przesiedziałam weekend na tyłku, patrząc jak krople deszczu, jedna z drugą, rozbryzgują się na mojej szybie, mam ochotę płakać. Zmieniam się w rozmokły worek ziemniaków.
10. Nie mam siły. Nie wiem, co zrobić, żeby mieć.
Pozdro dla wszystkich aktywnych umysłowo i fizycznie!
sobota, 8 listopada 2008
Byłam w Maroko
Dziś byłam na kolejnej wycieczce, tym razem w Maroko, Pakistanie i wielu innych egzotycznych miejscach... także w Polsce.
Po lekcji szwedzkiego wybrałyśmy się na największy bazar w Goteborgu, bardzo daleko - na drugą stronę miasta - jest to już poza granicami Szwecji. Obowiązują inne zasady ruchu drogowego, inny język, inne stroje, inne zasady... Jest bardzo tanio, taniej niż w Szwecji. Kupiłam 586 g ziemniaków, trzy banany i... (czy mi uwierzycie, Czytelnicy?) tiki-taki, michałki, krówki i BIAŁY SER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jestem taka szczęśliwa! Będę tam jeździć co tydzień, nie potrzeba wizy.
Po lekcji szwedzkiego wybrałyśmy się na największy bazar w Goteborgu, bardzo daleko - na drugą stronę miasta - jest to już poza granicami Szwecji. Obowiązują inne zasady ruchu drogowego, inny język, inne stroje, inne zasady... Jest bardzo tanio, taniej niż w Szwecji. Kupiłam 586 g ziemniaków, trzy banany i... (czy mi uwierzycie, Czytelnicy?) tiki-taki, michałki, krówki i BIAŁY SER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jestem taka szczęśliwa! Będę tam jeździć co tydzień, nie potrzeba wizy.
czwartek, 6 listopada 2008
Nordic Architecture study trip to Finland - część obrazkowa
Zdjęcia moje poddane zostały selekcji i obróbce, starałam się wybrać po jednej ilustracji z każdego miejsca, żeby nie było zbyt wiele. Patrzcie, Czytelnicy!
Örebro i Citizens’ Centre (arch. Erik and Tore Ahlsén, 1966)

My na promie

Skaczemy a na tle katedry w Turku (szwedzkie Åbo), słońce wschodzi

Kaplica Zmartwychwstania w Turku (arch. Erik Bryggman, 1941)

Inna kaplica na tym samym cmentarzu (brutalistyczne lata 60)

I ta sama kaplica od środka (przyznacie, że nastrojowa)

Drewniane miasto Rauma/Raumo

Nowa biblioteka w Rauma (arch. Lahdelma Mahlamäki 2004)

Sanatorium w Paimio/Pemar (arch. Alvar Aalto, 1933)

Świątynia na Senat Square, Helsinki

Siedziba firmy Kone w Helsinkach

Centrum studenckie Dipoli (Otaniemi Campus, Helsinki University of Technology)

School of architecture, Otaniemi Campus (arch. Aalto) - to, co widzicie, jest świetlikiem z lampą - kiedy słońce zachodzi, lampa zapala się i studenci nie czują, że powinni już iść do domu.

Auditorium building, Otaniemi Campus (arch. Aalto)

Główna biblioteka, Otaniemi Campus (arch. Aalto)

Kaplica w kampusie Otaniemi (arch. Sirén)

Kiasma (muzeum sztuki współczesnej, arch. Steven Holl, 1998)

Rock Church - zgadujcie, kto jest autorem, nie chce mi się pisać.

Studio Aalto w Tiilimäki, każdy chwiałby tam pracować.

Wejście do prywatnego domu Aalto w Riihitie

Kościół Myyrmäki (arch. Juha Leiviskä, 1984)

Culture Centre (arch. Aalto, 1958)

Pasaż na promie - rozpustni Szwedzi!

Helsinki z promu - odpływamy

Woodland Cemetery (dziedzictwo UNESCO)
Örebro i Citizens’ Centre (arch. Erik and Tore Ahlsén, 1966)

My na promie

Skaczemy a na tle katedry w Turku (szwedzkie Åbo), słońce wschodzi

Kaplica Zmartwychwstania w Turku (arch. Erik Bryggman, 1941)

Inna kaplica na tym samym cmentarzu (brutalistyczne lata 60)

I ta sama kaplica od środka (przyznacie, że nastrojowa)

Drewniane miasto Rauma/Raumo

Nowa biblioteka w Rauma (arch. Lahdelma Mahlamäki 2004)

Sanatorium w Paimio/Pemar (arch. Alvar Aalto, 1933)

Świątynia na Senat Square, Helsinki

Siedziba firmy Kone w Helsinkach

Centrum studenckie Dipoli (Otaniemi Campus, Helsinki University of Technology)

School of architecture, Otaniemi Campus (arch. Aalto) - to, co widzicie, jest świetlikiem z lampą - kiedy słońce zachodzi, lampa zapala się i studenci nie czują, że powinni już iść do domu.

Auditorium building, Otaniemi Campus (arch. Aalto)

Główna biblioteka, Otaniemi Campus (arch. Aalto)

Kaplica w kampusie Otaniemi (arch. Sirén)

Kiasma (muzeum sztuki współczesnej, arch. Steven Holl, 1998)

Rock Church - zgadujcie, kto jest autorem, nie chce mi się pisać.

Studio Aalto w Tiilimäki, każdy chwiałby tam pracować.

Wejście do prywatnego domu Aalto w Riihitie

Kościół Myyrmäki (arch. Juha Leiviskä, 1984)

Culture Centre (arch. Aalto, 1958)

Pasaż na promie - rozpustni Szwedzi!

Helsinki z promu - odpływamy

Woodland Cemetery (dziedzictwo UNESCO)

środa, 5 listopada 2008
Nordic Architecture study trip to Finland - część opisowa
Nagie fakty są takie:
w poniedziałek 27 października po godzinie 9.00 (jako że niektórzy się spóźnili) spod wydziały architektury wyruszyliśmy dwukondygnacyjnym autokarem w podróż do Finlandii. Mieliśmy wrócić w piątek, ale ja + niektórzy zostaliśmy w Stockholmie na dwa dni. Wróciłam więc do miasta w poniedziałek o 5.45 (czyli przed wschodem słońca, moi drodzy Czytelnicy).
Program naszej wycieczki:
Poniedziałek
09.00 wyjeżdżamy spod wydziału
12.00 lunch w Örebro + wizyta w Citizens’ Centre (arch. Erik and Tore Ahlsén, 1966)
18.00 ustawiamy się w kolejce na prom na terminal w Stockholmie (Silja/Tallink)
19.15 prom, z nami na pokładzie, wyrusza z Värtahamnen Stockholm
Wtorek
07.00 wpływamy do Turku/Åbo
08.00 Kaplica Zmartwychwstania (arch. Erik Bryggman, 1941)
10.00 wizyta w Rauma/Raumo (UNESCO – genialnie zachowane drewniane miasto) + nowa biblioteka (arch. Lahdelma Mahlamäki 2004)
13.00 powrót do Turku + wizyta w kaplicy St Henry (arch. Matti Sanaksenaho, 2005) – nie doszło to do skutku, ponieważ erasmusy z Portugalii spóźniły się ponad 30 minut i nie mieliśmy czasu... a szkoda.
15.00 sanatorium in Paimio/Pemar (arch. Alvar Aalto, 1933)
18.00 triumfalny wjazd do Helsinek
Środa
09.00 start na Senat Square + wycieczka po centrum Helsinek
12.00 lunch w centrum studenckim Dipoli (Otaniemi Campus, Helsinki University of Technology)
12.45 spotykamy Sari Kivimäki, która opowiada nam o Otaniemi Campus
13.30 oprowadzanko po Otaniemi Campus to (School of architecture, auditorium building, main library (all by Aalto) and Sirén chapel)
16.00 wizyta w Kiasma (muzeum sztuki współczesnej, arch. Steven Holl, 1998)
Czwartek
08.30 start na Senat Square
09.00 oprowadzanko po domu prywatnym Aalto w Riihitie i studio Tiilimäki (oddalone od siebie o 900 m)
12.00 Myyrmäki church (arch. Juha Leiviskä, 1984)
14.00 oprowadzanko po Culture Centre (arch. Aalto, 1958)
17.00 prom wypływa z Helsinki/Olympia terminal... imprezujemy
Piątek
09.30 przyjazd do Stockholmu + wizyta w Woodland Cemetery (UNESCO, a jakże)
Potem Clas, nasz nauczyciel, wraca do domu, a my robimy w stolicy Szwecji, co chcemy... czyli pozostajemy studentami architektury i zamiast rozbijać się po pubach i klubach, skaczemy od jednego budynku do drugiego, pstrykając fotki jak szaleni.
Brzmi męcząco? Jeśli jeszcze was nie zadziwiłam, to dodam: w Finlandii jest o godzinę wcześniej niż u nas i u Was, drodzy Czytelnicy. Czyli o 8.30 była 7.30. A o 7.00 była 6.00.
Nachmurzone Helsinki

w poniedziałek 27 października po godzinie 9.00 (jako że niektórzy się spóźnili) spod wydziały architektury wyruszyliśmy dwukondygnacyjnym autokarem w podróż do Finlandii. Mieliśmy wrócić w piątek, ale ja + niektórzy zostaliśmy w Stockholmie na dwa dni. Wróciłam więc do miasta w poniedziałek o 5.45 (czyli przed wschodem słońca, moi drodzy Czytelnicy).
Program naszej wycieczki:
Poniedziałek
09.00 wyjeżdżamy spod wydziału
12.00 lunch w Örebro + wizyta w Citizens’ Centre (arch. Erik and Tore Ahlsén, 1966)
18.00 ustawiamy się w kolejce na prom na terminal w Stockholmie (Silja/Tallink)
19.15 prom, z nami na pokładzie, wyrusza z Värtahamnen Stockholm
Wtorek
07.00 wpływamy do Turku/Åbo
08.00 Kaplica Zmartwychwstania (arch. Erik Bryggman, 1941)
10.00 wizyta w Rauma/Raumo (UNESCO – genialnie zachowane drewniane miasto) + nowa biblioteka (arch. Lahdelma Mahlamäki 2004)
13.00 powrót do Turku + wizyta w kaplicy St Henry (arch. Matti Sanaksenaho, 2005) – nie doszło to do skutku, ponieważ erasmusy z Portugalii spóźniły się ponad 30 minut i nie mieliśmy czasu... a szkoda.
15.00 sanatorium in Paimio/Pemar (arch. Alvar Aalto, 1933)
18.00 triumfalny wjazd do Helsinek
Środa
09.00 start na Senat Square + wycieczka po centrum Helsinek
12.00 lunch w centrum studenckim Dipoli (Otaniemi Campus, Helsinki University of Technology)
12.45 spotykamy Sari Kivimäki, która opowiada nam o Otaniemi Campus
13.30 oprowadzanko po Otaniemi Campus to (School of architecture, auditorium building, main library (all by Aalto) and Sirén chapel)
16.00 wizyta w Kiasma (muzeum sztuki współczesnej, arch. Steven Holl, 1998)
Czwartek
08.30 start na Senat Square
09.00 oprowadzanko po domu prywatnym Aalto w Riihitie i studio Tiilimäki (oddalone od siebie o 900 m)
12.00 Myyrmäki church (arch. Juha Leiviskä, 1984)
14.00 oprowadzanko po Culture Centre (arch. Aalto, 1958)
17.00 prom wypływa z Helsinki/Olympia terminal... imprezujemy
Piątek
09.30 przyjazd do Stockholmu + wizyta w Woodland Cemetery (UNESCO, a jakże)
Potem Clas, nasz nauczyciel, wraca do domu, a my robimy w stolicy Szwecji, co chcemy... czyli pozostajemy studentami architektury i zamiast rozbijać się po pubach i klubach, skaczemy od jednego budynku do drugiego, pstrykając fotki jak szaleni.
Brzmi męcząco? Jeśli jeszcze was nie zadziwiłam, to dodam: w Finlandii jest o godzinę wcześniej niż u nas i u Was, drodzy Czytelnicy. Czyli o 8.30 była 7.30. A o 7.00 była 6.00.
Nachmurzone Helsinki


The Architecture of Hospitals
Jutro wielki dzień, w piątek jeszcze większy, a w sobotę... uh. Wróciłam z tych wakacji zmęczona, a teraz męczę się jeszcze bardziej :D. Jutro mam seminarium literackie, ale książka jest oporna - nie da się czytać, usypia mnie... złośliwość rzeczy martwych i martwych treści.
Ale stopniowo przyzwyczajamy się do siebie, a skoro śpimy razem, jemy razem i w ogóle spędzamy ze sobą sporo czasu, ona powoli objawia mi swą prawdziwą, fascynującą naturę. Teraz, zamiast zasypiać co trzy strony, zasypiam co pięć (bez obrazków).
Oto ona:

Jadłam dziś obiad z Katrin i jej szwedzką współlokatorką. Prawie się pokłóciłyśmy o imigrantów, ale chyba idziemy na basen w przyszłym tygodniu. To pierwszy raz, kiedy widzę, że obywatel szwedzki chce się za mną kłócić na temat, który bezpośrednio nas nie dotyczy; normalnie zostałabym dyplomatycznie zbyta jakąś grzecznościową, obojętną formułką. Dziwy się dzieją - może to dlatego, że święta idą.
Ale stopniowo przyzwyczajamy się do siebie, a skoro śpimy razem, jemy razem i w ogóle spędzamy ze sobą sporo czasu, ona powoli objawia mi swą prawdziwą, fascynującą naturę. Teraz, zamiast zasypiać co trzy strony, zasypiam co pięć (bez obrazków).
Oto ona:

Jadłam dziś obiad z Katrin i jej szwedzką współlokatorką. Prawie się pokłóciłyśmy o imigrantów, ale chyba idziemy na basen w przyszłym tygodniu. To pierwszy raz, kiedy widzę, że obywatel szwedzki chce się za mną kłócić na temat, który bezpośrednio nas nie dotyczy; normalnie zostałabym dyplomatycznie zbyta jakąś grzecznościową, obojętną formułką. Dziwy się dzieją - może to dlatego, że święta idą.
wtorek, 4 listopada 2008
Ogłoszenia parafialne
Z działu ogłoszenia parafialne: zdjęcia z Malmo i Kopenhagi są już na moim albumie picasy, aczkolwiek bez opisów, bo nie mam czasu - jestem na Erasmusie - muszę balować :D. Mamy w czwartek seminarium literackie, a w piątek prezentację.
W poniedziałek 27 października wyruszyłam w kolejną podróż: Finlandia. Na weekend zostałam w Stockholmie, w poniedziałek o 6 rano wróciłam do Goteborga.
Postaram się jak najprędzej wrzucić zdjęcia z Finlandii i Stockholmu. Wyczekujcie.
Przedsmak - kaplica Zmartwychwstania.

Oraz Turku o poranku (jak widzicie, pali się latarnia).

Dobrze być wreszcie we własnym łóżku. I dobrze gotować we własnej kuchni. Uh, podróże są męczące... :D.
W poniedziałek 27 października wyruszyłam w kolejną podróż: Finlandia. Na weekend zostałam w Stockholmie, w poniedziałek o 6 rano wróciłam do Goteborga.
Postaram się jak najprędzej wrzucić zdjęcia z Finlandii i Stockholmu. Wyczekujcie.
Przedsmak - kaplica Zmartwychwstania.

Oraz Turku o poranku (jak widzicie, pali się latarnia).

Dobrze być wreszcie we własnym łóżku. I dobrze gotować we własnej kuchni. Uh, podróże są męczące... :D.
Subskrybuj:
Posty (Atom)