Dziś Szwedzi świętują Santa Lucia Dag, czyli dzień przynoszącej światło św. Łucji. Jeśli wejdziecie na stronę IKEI, na pewno jest tam napisane, że z tej okazji rozdają w Jankach glog i małe ciasteczka cynamonowe.
Św. Łucja jest włoską świętą, tradycyjna na ten dzień melodia też jest włoska. Proszę, ile mnie dziś łączy z Rzymem, stolicą świata.
Jak pozwiedzała dziś nasza nauczycielka szwedzkiego: to dziwne święto. Właściwe to polega na tym, że wstaje się wcześnie i pije kawę w gronie rodziny. Ilu ludzi, tyle opinii.
Jak świętowałam? Otóż wstałam rano, wypiłam kawę, z tym, że sama. Moi sąsiedzi śpią o 8 rano. Zrobiłam kilka ćwiczonek w książce i ruszyłam. Bardzo rześko. O 10.30 zaczęliśmy zajęcia, z grupy dwudziestoosobowej zostało nas może siedmioro. Przez dwie godziny robiliśmy ćwiczenia z gramatyki. Bardzo energetyzujący początek dnia. Kiedy wróciłam, Antonius właśnie zabierał się za śniadanie. Była 13.30.
Poszłam pobiegać i musiałam biec przez cały czas, tj. godzinę i piętnaście minut, bo było za zimno na dreptanie. Potem prysznic i trzy kanapki, i już już wybierałam się na zakupy, gdy do moich drzwi zapukały Katrin i Luisa i zaprosiły mnie na pieczenie tradycyjnych bułeczek na Santa Lucia Dag. Są w grudniu popularniejsze od kanelbullar. Tak naprawdę to zwykłe bułeczki z ciasta drożdżowego, nawet nie za bardzo słodkie, ale całe żółciutkie (szafran) i z dwiema rodzinkami (które ja usuwam przed pożarciem). Popiłyśmy kawą i wyszłyśmy do Hagakirkan, w którym odbywać się miały jakieś uroczystości.
Katrin + jej kuchnia + jej sąsiedzi + bułeczki (zdjęcie moje, aparat Katrin):

Kościół był przyjemnie ciepły i rozgrzany światłem świec. Panny w białych szatach z bukszpanowymi wieńcami na głowach i świecami w dłoniach przeszły śpiewając przez środek kościoła. Tak rozpoczął się występ dziewczęcego chóru, śpiewającego tradycyjne świąteczne piosenki. Było naprawdę słodko.
Wnętrze kościoła:

Tu dwie członkinie chóru w tradycyjnych strojach (zdjęcie Luisy, aparat Katrin):

Ale Santa Lucia może być tylko jedna (to co widzicie to rzeczywiście wieniec z powtykanymi świecami...) - zdjęcie Luisy, aparat Katrin:

Świąteczny jarmark - jeden z wielu w mieście - dziewczęta i starsza pani u wrót sklepu z czekoladą i pralinkami (środa).

A to już w sklepie... Nic nie kupiłam.

Przez dwa ostatnie dni natomiast siedziałam cały czas w studio i dłubałam. Czas mija szybko w wirtualnym świecie autocada.
Pozdro dla tych, którzy wierzą, że przestrzeń cada jednak jest nieskończona...