Istnieje teoria, że powodem jest ciągły brak słońca: przetlenienie mózgu profilaktyką przeciwdepresyjną. Mój mózg nie ma szans się przetlenić, bo od kiedy wyjechał Janek, spędzam w szkole jakieś 10 godzin dziennie. Po pierwsze - po co mam wracać do domu, po drugie - mamy warsztaty z projektowania.
Ale w weekend znów grałyśmy w badmintona, byłam biegać, a w niedzielę poszłyśmy na trzygodzinny spacer (w poszukiwaniu pewnego jeziora).
Nasz International Dinner, tej niedzieli lunch, pod hasłami: giggling, sad, sweet. Wynalazek Katrin, ja i Anna w roli podkuchennych.

Rezultat naszych działań (było pyszne!):

I deser... :P

Po tym obżarstwie trzeba było udać się na spacer. Oto nasze znalezione jezioro. Luiza tańczy na lodzie. Zwróćcie proszę uwagę, Drodzy Czytelnicy, na tradycyjnie niepowtarzalne qualities of Nodic light. Doprawdy, w tym kraju nigdy nie zdarza się zachmurzenie mniejsze niż 70%.

Niektórzy mogą sobie zwiedzać tysiącletnie ruiny, patrzeć na przeciekające Panteony, smyrać wielgachne marmurowe stopy cesarzy rzymskich. Wcale im nie zazdrościmy. My tu na północy wolimy proste rozrywki. Ślizgawka.

Już po spacerze. Co robią studentki architektury na skraju pola golfowego? Zbierają zardzewiałe blachy na modele.
